• Przeczytaj koniecznie!
  • Gniewkowo
  • Janikowo
  • Kruszwica
  • Pakość
  • Kujawy
  • Region
  • 

    Czendefu - Chińczyk i powstaniec wielkopolski

    dział: Wojna / dodano: 23 - 05 - 2022

    Niby o wielu dziwnych przypadkach w regionalnej historii już słyszeliśmy, ale ta jest chyba jedną z najdziwniejszych. No bo kto to widział, żeby Chińczyk walczył w Powstaniu Wielkopolskim? A jednak. Zdzisław Józef Czendefu, stolarz z Barcina, zapisał się w historii na tyle mocno, że uhonorowano go nawet medalem.

    Chen Defu urodził się prawdopodobnie 15 maja 1892 roku w mandżurskim mieście portowym Dalian. Region był objęty wówczas wojną rosyjsko-japońską.

    Chłopiec w wieku 7 lat stracił rodziców i pozostał bez opieki. Handlował owocami. Prawdopodobnie to tam napotkał na niego polski kapitan wojsk rosyjskich. Zabrał małego Chińczyka ze sobą do Port Artur. Chłopak, będąc szeregowym żołnierzem carskiej armii, został ordynansem pochodzącego z Polski kapitana Kazimierza Skorotkiewicza.

    Kapitan i jego ordynans dostali się do japońskiej niewoli po bitwie o Port Artur. W związku z obowiązującymi podówczas regułami ordynans mógł być zwolniony z niewoli przez swojego przełożonego. Dlatego też kapitan wydał rozkaz, na mocy którego Czen został wysłany do Warszawy, do siostry polskiego oficera. Jest też druga wersja mówiąca o tym, że po wyjściu na wolność Polak sam zabrał go Warszawy.

    Po przyjeździe do tego Polski młodzieniec zamieszkał u siostry Skorotkiewicza w Warszawie i podjął pracę jako stolarz w fabryce mebli Chojnackiego. Następnie przeniósł się do Barcina, gdzie mieszkała rodzina Chojnackiego.

    W Barcinie zamieszkał na Rynku, w kamienicy nr 18. Wstąpił Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół" (przez pewien czas był nawet jego naczelnikiem), a w 1907 r. przyjął chrzest i komunię oraz wybrał polskie imiona - Józef, Zdzisław.

    - W Barcinie przystępowały dzieci w pierwsze święto Zielonych Świątek do pierwszej komunii świętej. Pomiędzy nimi znajdował się l4-letni Chińczyk, którego dnia poprzedniego ochrzcono. Nazywa się on Zdzisław Józef Czendefu i jest w nauce u stolarza Chojnackiego, który się nim po ojcowsku zajmuje. Po polsku mówi biegle i nie myśli już wracać do Chin, zkąd przybył z wojskiem rosyjskiem po wojnie do Królestwa Polskiego – opisywał w 1907 r. poznański Przyjaciel Ludu.

    W czasie I wojny światowej Czendefu namawiano do przyjęcia niemieckiego obywatelstwa. Jednak, jak wielokrotnie później to udowadniał, polski Chińczyk lub też coraz bardziej chiński Polak miał rogatą duszę i nie zamierzał rezygnować z przynależności do narodu, z którym się zżył. 

    - Z chwilą wybuchu wojny światowej, burmistrz Barcina, Niemiec Spade, usiłuje nakłonić go do przyjęcia obywatelstwa niemieckiego i wstąpienia w szeregi wojsk niemieckich. Tego udało się uniknąć p. Czendefu, dzięki zabiegom śp. ks. posła Kurzawskiego z Pakości – opisywał Kurier Poznański.

    Niemcem więc nie został, a gdy w styczniu 1919 r. wybuchło Powstanie Wielkopolskie, wstąpił do barcińskiej kompanii i brał udział w wielu walkach, w tym prawdopodobnie w wyzwoleniu Inowrocławia, a także bitwach pod Łabiszynem i Rynarzewem. Rok później jako ochotnik zapisał się do wojsk generała Józefa Hallera i walczył w wojnie polsko-bolszewickiej.

    W czasie Powstania Wielkopolskiego był jeszcze obywatelem chińskim. Bardzo dobrze jednak władał już językiem polskim. Czendefu starania o polskie obywatelstwo rozpoczął w 1924 r. Otrzymał je dopiero 9 lat później.

    Wtedy był już kierownikiem stolarni w Barcinie. - Należy zaznaczyć, że przebywając od dłuższego czasu u pp. Chojnackich w Barcinie, właścicieli stolarni, jest traktowany jako członek rodziny. Pan Czendefu uważa się za Polaka, ma przekonania narodowe i nie zamierza wcale powracać do swojej ziemi ojczystej, odległej Mandżurji. Z Chinami - jak mówi - nic go teraz nie łączy - opuścił je przed 30 laty - z Polską - wszystko – opisywał Kurier Poznański.

    W kwietniu 1937 r. Czendefu ożenił się z Weroniką Góralską (niektóre źródła błędnie podają, że nazywała się Pilachowska), która była pielęgniarką w czasie Powstania Wielkopolskiego. Małżeństwo nie doczekało się potomstwa.


    - Pamiętam, że zawsze przyjmował gości w domu elegancko ubrany i w wypolerowanych, skrzypiących butach. Dodatkowo w każdą środę grywał w karty w „skata“ oraz, że jak przyjeżdżał do Barcina pociągiem, to na dworcu czekał na niego wóz pocztowy zaprzężony w konie, a w późniejszych czasach jedna jedyna taksówka, która była w tamtym okresie w Barcinie. Mój tata Janusz Chojnacki znał ich od czasów ich życia w Barcinie opiekując się nimi do końca ich życia w Toruniu - opowiada Iwona Szuflicka, wnuczka opiekuna i pracodawcy Chińczyka, w artykule tygodnika Pałuki.

    Jeszcze przed II wojną światową Czendefu przeprowadził się z małżonką do Torunia, gdzie zamieszkał przy ul. Świętego Ducha. Skąd pomysł na przeprowadzkę do Torunia? Podobno winna wszystkiemu była słabość pana Czendefu do gry w karty. Mieszkanie w jednej z toruńskich kamienic miał… wygrać w karty.

    Poker był jego wielką namiętnością. Podobno miał zwyczaj w czasie gry kłaść na stole pistolet, zapewne aby zestresować rywali. Z jednego z karcianych wspomnień, które odbyło się w sali biesiadnej w Barcinie, której właścicielem był Niemiec Kletke, pochodzi ciekawa anegdota.

    - Podczas jednego z takich posiedzeń przy kartach mężczyźni oddający się grze w pokera dodatkowo zabawiali się różnymi zakładami. Niemiec, właściciel sali, był ponoć człowiekiem potężnej postury i w pewnym momencie zaproponował drobnemu Chińczykowi zakład, że Czendefu nie znajdzie w zakładzie stolarskim trumny na wymiar dla Kletkego. W firmie Chojnackich rzeczywiście trumny były wykonywane, ale akurat takiej, w której zmieściłby się Kletke nie było. Mimo to Czendefu podjął zakład i udał się do firmy, w której pracował. Wziął do pomocy jeszcze kilku pracowników i do rana zbili trumnę na wymiar dla Niemca. Od razu zanieśli ją do sali Kletkego. Ten, gdy zobaczył trumnę dopasowaną do swojej postury, przeraził się. Szybko wypłacił Czendefu pieniądze, o które poszedł zakład i kazał zabierać trumnę z sobą. Po ożenku wuj się ustatkował, jeśli chodzi o hazard. Ciotka, która w porównaniu z nim była kobietą dużej postury, nie pozwalała mu grać o wysokie stawki - opowiada Paweł Białkowski cytowany przez tygodnik Pałuki. 

    W Toruniu, już po wojnie, Czendefu wspólnie z Polcynem otworzył w 1948 r. przy Rynku Nowomiejskim nr 25 sklep z artykułami laboratoryjnymi i sanitarnymi. - Inicjatorzy i właściciele placówki postawili sobie za zadanie m. in. dostarczanie dla uniwersytetów i szkół pomocy naukowych, oraz aparatów i szkła laboratoryjnego, jak również przyrządów i instrumentów chirurgiczno-lekarskich. Sprowadzone są również urządzenia do gabinetów lekarsko-dentystycznych. Placówka tego typu jest istotnie potrzebna, tym więcej, o ile zdrowa kalkulacja cen, udostępni nabycie przyrządów i szkła wszystkim potrzebującym. Należy jedynie życzyć placówce pomyślnego rozwoju – pisał Ilustrowany Kurier Polski.

    Czendefu, pracując jako stolarz w Spółdzielni Przemysłu Ludowego i Artystycznego „Rzut” w Toruniu dokonał kilku pracowniczych usprawnień, za co otrzymał z Urzędu Patentowego Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej urzędowe zaświadczenia.

    W 1958 r., uchwałą Rady Państwa, nadano mu Wielkopolski Krzyż Powstańczy. Zmarł 27 stycznia 1978 roku w Toruniu, gdzie został pochowany na cmentarzu św. Jerzego przy ul. Gałczyńskiego. W miejscu tym spoczywa również jego żona Weronika, która zmarła w 1986 roku.

    W publikacji wykorzystano fotografie fragmenty artykułu „Stolarz, powstaniec i karciarz” z tygodnika Pałuki z 24.01.2019 r. oraz wycinki prasowe i fragmenty artykułów z Kuriera Poznańskiego, Przyjaciela Ludu, Słowa Pomorskiego i Ilustrowanego Kuriera Polskiego.