• Przeczytaj koniecznie!
  • Gniewkowo
  • Janikowo
  • Kruszwica
  • Pakość
  • Kujawy
  • Region
  • 

    Ino nie jest jak kino

    dział: Kultura / dodano: 26 - 02 - 2023

    Jeszcze kilkadziesiąt temu w Inowrocławiu istniało aż pięć kin i żadne nie narzekało specjalnie na frekwencję. Teraz funkcjonuje jedno i nie ma potrzeby kolejnego, bo ludzie wolą zostać w domu, gdyż mają 200 kanałów telewizyjnych, platformy streamingowe i mnóstwo innych pokus.

    - Bo to Ino jest jak kino, „Kino Bałtyk”, „Kino Słońce”, „Kino Żak” - śpiewał w jednej z piosenek Grzegorz Turnau. To już przeszłość, która nie wróci. Nie ma żadnego z tych kin. Oraz dwóch innych.

    W sumie wielu narzekających na brak kin inowrocławian można podejrzewać o swoiste rozdwojenie jaźni. Bowiem marudzą, że już ich nie ma, ale kiedy istniały, to do nich nie chodzili, bo upadły z braku oglądających filmy.

    W czasach PRL był to jednak jedyny sposób, aby choć liznąć odrobinę wielkiego świata. Przecież telewizja zaczynała nadawać od 16.00, gazety drukowały głównie przemówienia Bieruta, Gierka i innych, a radio puszczało te same piosenki.

    - Kino było okazją do zobaczenia jak żyją ludzie w innych krajach, czym się interesują, jak ubierają. Nieważne, czy film był z NRD, Rumunii czy Czechosłowacji. Chodziło się na wszystkie. Amerykańskie rzadko puszczali. Pewnie w obawie, żeby się ludziom od tego przepychu w głowach nie zakręciło – żartuje pani Wiesława Michalska, która zadzwoniła do jednej z gazet z prośbą o przypomnienie historii inowrocławskich kin.

    Młodym ludziom pewnie z trudem przyjdzie uwierzyć w to, że jeszcze w latach 80. w mieście funkcjonowało ich, z mniejszym lub większym powodzeniem, aż 5. Były więc „Słońce”, „Żak” i „Bałtyk” w centrum oraz „Ikar” przy jednostce wojskowej na osiedlu Piastowskim oraz „Chemik” w Mątwach, ten ostatni najczęściej nieczynny.

    - „Ikar” słynął z poranków niedzielnych. Mnóstwo rodziców z dziećmi chodziło wtedy oglądać tam bajki. Repertuaru nie było, ale dla maluchów wszystko było wtedy ciekawe – opowiada pan Janusz, który chodził tam z synami.

    Nowe filmy otrzymywało w pierwszej kolejności „Słońce”. To właśnie na ulicy Solankowej ustawiały się w latach 80. długie kolejki po bilety na „Wejście smoka”, „Klasztor Shaolin” czy „Wirujący seks”.

    Właśnie lata 70. i 80. były złotym okresem dla kin w centrum miasta, bowiem wtedy Polska otworzyła się bardziej na kino zachodnie. Byli tacy, którzy kończyli oglądać „Gwiezdne wojny” w „Słońcu”, wychodzili z sali tylnymi drzwiami i wracali do kina głównymi na następny seans.

    Kino to była przecież namiastka wolności w ponurych czasach komuny. Choć pewnie cenzorzy bardzo się starali unikać wpuszczania do kraju filmów „wywrotowych”, to nie mogli wymazać z nich atmosfery bogactwa i swobody. Wtedy ludziom nie chciało się wierzyć, że można pokłócić się z milicjantem, a tam pokazywali, jak do nich strzelają.

    - Więc pojedźmy na wakacje znów do Ino, tu jest „Bałtyk”, tu jest „Słońce”, tu jest „Żak”, chociaż tamten seans minął, wciąż potrzebne nam to kino – w piosence o inowrocławskich kinach Grzegorz Turnau wyraża tęsknoty wielu mieszkańców, którzy żałują, że nie mogą pójść już na jakiś seans do starych kin.

    Na miejsce „Słońca” i „Żaka” powstały banki. Zamiast „Bałtyku” był kiedyś sklep sportowy. „Ikar” i „Chemik” zostały zamknięte wcześniej, bo ludzie tam już nie chodzili. - Było „Słońce”, to chodziłem często. Tam był jakiś klimat i na nasze miasto w zupełności ta jedna sala by wystarczyła, trzeba było ją tylko wyremontować – ocenia jeden z internautów.

    Obecnie w Inowrocławiu do kina można pójść tylko na Rąbinie. „Kinomax” ma kilka sal i działa od 2005 roku. Bywają dni, kiedy na filmach są tłumy. Są jednak też takie, kiedy zastanawiają się, czy nie oddać tym kilku chętnym pieniędzy za bilety, bo nie będzie się opłacało włączyć urządzeń.

    Na górnym zdjęciu kino „Żak”, a niżej „Słońce” i „Bałtyk” oraz repertuar kin inowrocławskich z 1953 i 1987 roku.