• Przeczytaj koniecznie!
  • Gniewkowo
  • Janikowo
  • Kruszwica
  • Pakość
  • Kujawy
  • Region
  • 

    Znaleziono przy niej tylko dwa dropsy

    dział: Solanki / dodano: 02 - 08 - 2023

    Grudzień. Prószy śnieg. Jest lekki mróz. Wybieramy się na przedpołudniowy spacer do Solanek. Już w 1945 roku to był główny cel wypraw mieszkańców. Nagle, w nowej części parku – czyli tej w okolicach kortów – natykamy się na zwłoki kobiety...

    Inowrocław krótko po zakończeniu II wojny światowej nie był oazą szczęścia i spokoju. Brakowało jedzenia, przemysł dopiero się odradzał, więc z pracą też były problemy, kwitła korupcja i pokątny handel, a na dodatek publicznie rozliczano się z kolaborantami, którzy współpracowali z Niemcami – łatwo było kogoś oskarżyć, trudniej obwinionemu wybronić się, a wyroki zapadały szybko.

    Były też przestępstwa typowo kryminalne – napady, pobicia, ale do zbrodni dochodziło raczej rzadko. Całe Kujawy żyły jednak na początku 1946 roku procesem oskarżonych o zabójstwo kobiety, znalezionej w grudniu w Solankach.

    Otóż 25 grudnia 1946 r. w parku znaleziono zwłoki około 30-letniej kobiety w ciąży. Uderzono ją tępym narzędziem w skronie oraz poderżnięto gardło. Nie miała żadnych dokumentów, a jedynie dwa cukierki w kieszeni.

    Śledztwo wykazało, że zamordowaną było Zofia Schmiedtke, kochanka 29-letniego Leona Fałacińskiego – pomocnika kierowcy samochodowego pracującego w inowrocławskim „Społem”. Mieszkał on z kobietą w kamienicy przy ul. Solankowej 22 (numer domu zapewne od tego czasu się zmienił – dop. red.) Jego kochanka była żona volksdeutscha, miała już dwoje dzieci i była w 6 miesiącu ciąży.

    Fałaciński miał też 33-letnią żonę – również Zofię, która mieszkała z trojgiem dzieci w podwarszawskim Pruszkowie. - Wskutek gwałtownych niesnasek małżeńskich postanowił zamordować niewygodną kochankę już przed świętami w Pruszkowie. Zamiar spełzł na niczym – relacjonowała prasa.

    Media opisywały, że Fałaciński o planach zamordowania kochanki powiedział swojemu znajomemu, Kazimierzowi Różańskiemu oraz swojej żonie, która godziła się na wszystko, byle mąż do niej wrócił.

    Okazało się, że Różański ze Schmiedtke znali się już wcześniej, w połowie lat 30. Kobiety Różański nienawidził, a geneza była związana z kradzieżami, których mężczyźni dokonywali w czasie okupacji. - Fałaciński chodził do Szmydkowej (w relacjach prasowych nazwisko kobiety spolszczano – dop. red.) wspólnie z Różańskim i innymi „na robotę”. Za udział w jednej wspólnej kradzieży został ukarany 9 miesiącami więzienia. Szmydkowa zadenuncjowała Polaków przed Gestapo, dwóch z nich zostało rozstrzelanych. Różański zdołał ukryć się. Stąd chęć porachunków Różańskiego ze Szmydkową – opisywała prasa. Opisywała, dodajmy, dość nieprecyzyjnie, bo nie wynika jednoznacznie, czy w kradzieżach brał też udział Fałaciński, a prasowy opis zdarzeń wskazuje, że kradzieże te miały miejsce w Pruszkowie.

    W każdym razie, stąd chęć porachunków Różańskiego ze Szmydkową, którą Fałaciński miał poznać zimą 1944 r. W marcu kolejnego roku, tuż po wyzwoleniu Inowrocławia, opuścił żonę i przeniósł się z Pruszkowa do Inowrocławia, a wkrótce za nim przyjechała Szmydkowa. - Pożycie kochanków było zrazu dobre, ale gdy Falaciński w czasie podróży służbowych do Warszawy zawoził dzieciom upominki i żywność, zaczęła go Szmydkowa nienawidzić i stosunki zaczęły się psuć – opisywała prasa.

    Przyszły zabójca zaprosił więc ich (Różańskiego i Fałacińską) do siebie na święta, do Inowrocławia. Drugiego dnia świąt, wspólnie z Różańskim, poszli z Zofią Schmiedtke do Solanek, gdzie ją zamordowali. Młotkiem w głowę uderzał Różański, a gardło poderżnął Fałaciński. Następnego dnia Fałacińska i Różański wrócili do Pruszkowa.

    Zabójcę kochanki zatrzymano już 28 grudnia. W jego mieszkaniu znaleziono wyszczerbioną brzytwę, którą zadano śmiertelny cios oraz pierścionek zamordowanej. W domu znaleziono również te same cukierki, które zamordowana miała w kieszeni.

    Jak się okazało, w ustaleniu tożsamości zamordowanej pomógł przypadek. Po publikacji w lokalnej prasie komunikatu o znalezieniu zwłok w Parku Solankowym, do komisariatu Milicji Obywatelskiej zgłosił się ktoś, kto słyszał jak „jakaś para” (Fałacińska i Różański) opowiadała sobie, że jadą do Inowrocławia oraz że mąż kobiety pracuje w „Społem”.

    Proces nie był długi, choć na ławie oskarżonych zasiadło jedynie małżeństwo Fałacińskich. Różański uciekł i ukrywał się. Fałacińska do winy się nie przyznawała. Potwierdziła, że była w Inowrocławiu, ale o zbrodni dopiero w drodze powrotnej powiedział jej Różański. Na pytanie, dlaczego przyjechała zatem do Inowrocławia, odpowiadała, że „aby pogodzić się z mężem”.

    Do winy nie przyznawał się również Fałaciński. Wyjaśniał, że zgładzenia Szmydkowej żądał Różański – bez względu na czas i miejsce. Był nawet plan, aby zamordować ją w listopadzie w Pruszkowie, ale to się nie powiodło.

    W lutym na rozprawie sądowej w Inowrocławiu, po 3-godzinnej naradzie, Leona Fałacińskiego skazano na karę śmierci, Zofię Fałacińską na 8 lat więzienia, mimo że w zbrodni bezpośredniego udziału nie miała. - Akt oskarżenia zarzucał jej udzielenie pomocy moralnej, gdyż będąc w plan zabójstwa wtajemniczona zamiar aprobowała i w celu wykonania jego przyjechała z Różańskim do Inowrocławia, ponosząc obopólne koszty podróży – czytamy.

    Czy kiedykolwiek ujęto Różańskiego? Tego nie wiemy. Ale warto zaznaczyć, że adwokatem Fałacińskiej był mecenas Szwajkert, najprawdopodobniej ojciec najmłodszego powstańca warszawskiego – Jędrusia.